
Na zaproszenie pani dyrektor Liceum im. Kołłątaja miałem wielka przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w sobotnie przedpołudnie w uroczystości, która na długo utkwi mi w pamięci.
Otóż jak napisała w informacji o uroczystości pani Agata Łuczyńska prawnuczka naszego bohatera „Mój pradziadek był zasłużonym wojskowym i Cichociemnym, ale także - a może przede wszystkim - nauczycielem języka polskiego i wychowawcą w Państwa szkole”
Jerzy Buyno pseudonim "Gżegżółka", bo o nim mowa, urodził się 1906 roku. Od 1934 roku był nauczycielem języka polskiego i przysposobienia obronnego w II Męskim Gimnazjum i Liceum im. Hugona Kołłątaja w Warszawie. W 1935 roku otrzymał promocję oficerską. Wojna obronna we wrześniu 1939 roku zastała go w Warszawie, Był dowódca kompani w Robotniczej Brygadzie Obrony Warszawy.
Po zajęciu warszawy przez Niemców już w listopadzie przedostał się przez „zieloną granicę” na Węgry, a następnie do Francji gdzie wstąpił do Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, z którą walczył m.in. w bitwie o Narwik, jako dowódca III plutonu 4 kompanii CKM-ów 4 baonu. W lipcu 1940 roku trafił do obozu pracy we Francji, skąd 25 września 1941 roku uciekł jachtem „Laribaut” do Hiszpanii. Został tam aresztowany i przebywał w więzieniu w Saragossie i przez pół roku w obozie koncentracyjnym w Miranda de Ebro. Został zeń zwolniony w maju 1942 roku, wyjechał do Brazylii, gdzie prowadził akcję werbunkową wśród polskiej emigracji. Wrócił przez Nowy Jork do Wielkiej Brytanii z grupą polskich ochotników, a jednocześnie, jako kurier do polskiego MSZ w Londynie.
Dość szybko, bo 5 listopada 1943 roku dostał przydział do Głównej Bazy Przerzutowej w Brindisi we Włoszech. Jako Cichociemny skoczył do okupowanego kraju w nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 roku w ramach operacji lotniczej „Weller 15” i został przydzielony do pracy w Okręgu Nowogródek AK, jako referent odbioru zrzutów (czerwiec – lipiec 1944), a później oficer VII baonu 77 Pułku Piechoty AK. Był uczestnikiem operacji „Ostra Brama”. W ostatniej fazie walk, w lipcu 1944 roku był dowódcą 5 kompanii tego baonu. Po nadejściu Sowietów, jako jedynemu oficerowi udało się przez przypadek uniknąć aresztowania i śmierci w obozach Syberii.
Wrócił do z Kresów do Warszawy i zamieszkał blisko swojej ukochanej szkoły Liceum im. Kołłątaja na ulicy Polnej 46D. Właśnie tu rodzina, jego uczniowie i żołnierze Gromu postanowili w miniona sobotę wmurować tablice upamiętniającą pana profesora.
- Tata miał wielkie poczucia humoru. Był patriotą. Był ukochanym ojcem jednocześnie bardzo wymagającym. Byłam jego uczennicą i pamiętam jak dostałam dwóję z wypracowania. Było dobrze napisane, ale niestety zrobiłam w jednym wyrazie dwa błędy ortograficzne. – wspominała na uroczystości jego córka Irena Buyno.
Nie zabrakło wspomnień jego wychowanków, którzy uważają do dzisiaj, że właśnie profesor nauczył ich poprawnie posługiwać się językiem polskim.
- Może mało, kto wie, ale profesor Buyno oprócz tego, że był wspaniałym polonistą również był do końca zagorzałym szachistą. Grywaliśmy z nim często. Jestem jedynym uczniem, któremu udało się wygrać jedna partię. Pamiętam do dzisiaj, że profesor ufundował na ta okazje specjalną nagrodę – wspomina jeden z niewielu żyjących jego wychowanków.
Jak twierdzi rodzina w latach stalinowskich profesor ukrywał swoją przeszłość. Po ujawnieniu musiał meldować się, co tydzień na milicji. Przez niespełna rok był dyrektorem szkoły. Umarł nagle na serce w 1956 roku. Od dzisiaj na budynku przy ulicy Polnej 46D widnieje tablica o profesorze Jerzym Buyno poloniście, obrońcy Warszawy, Narwiku i Nowogródka, cichociemnym. Na uroczystości były obecne sztandary m.in. sztandar jego ukochanej szkoły Liceum im. Kołłątaja.
Cześć i chwała bohaterom