
Ostatni mecz na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej odbył się z udziałem kibiców. Zgodnie z przewidywaniami po przekroczeniu bram stadionu wszyscy zapomnieli o dystansie, maseczkach a co za tym idzie, zapomnieli też o wirusie. Tego ostatniego nie da się wyłączyć tak jak światło czy zostawić za drzwiami. Owszem można próbować schować się pod wielki baner, ale to też nie pomoże a wręcz przeciwnie, może zaszkodzić. Po meczu większość udała się na Nadwiślańskie Bulwary, a potem zabawa przeniosła się w inne części miasta. A wirus? Wirus jest początkowo niewidoczny i pokaże się za około tydzień. Były już różne mutacje takie jak brytyjska czy indyjska. Czy niebawem zacznie nam grozić nowa łazienkowska mutacja? Zobaczymy za jakiś czas.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także: