
Przygotowanie samochodu do zimy wymaga odrobiny pracy, szczególnie jeśli zamierzasz pokonywać dłuższe trasy i nie możesz liczyć na to, że zawsze będą idealnie utrzymane. Ale i jazda w mieście będzie pełna niespodzianek, dlatego przed zimą warto przyjrzeć się paru newralgicznym punktom auta, żeby dojechać do wiosny bezpiecznie, bez stresu i – w miarę możliwości – taniej niż w poprzednim roku.
Jako Drogowi Pomocnicy co roku spotykamy się z kierowcami, dla których wymiana opon na zimę to w zasadzie wszystko, co trzeba zrobić (poza tankowaniem) przed wyruszeniem w trasę. To w zasadzie jedyny nagłaśniany aspekt przygotowania auta do zimy, ale nawet w tak podstawowej sprawie nie ma jednomyślności. Czy można postawić auto na wielosezonowych oponach, czy jednak lepiej zostać przy podziale na zimowe i letnie? A może cała ta operacja w ogóle jest bez sensu, bo przecież na letnich też da się jechać?
Pamiętaj – cztery opony stanowią jedyne punkty kontaktu auta z nawierzchnią. Pod każdą z nich obszar styku ma mniej więcej wielkość kartki pocztowej, a na tym stoi samochód ważący półtorej tony. Biorąc pod uwagę fakt, że opony wyższej klasy do większości aut będą kosztowały poniżej 2 tysięcy złotych i starczą na 5-6 sezonów, wydaje się, że ich zakup jest raczej wyrazem rozsądku, a nie ekstrawagancji.
Nie ma znaczenia, jakim autem jeździsz. Problemy z widocznością dotyczą wszystkich.
Zima to nie tylko śnieg i gołoledź. To także szybko zapadający mrok, przedłużające się poranki, szaruga przez cały dzień i często parujące szyby. Trzeba więc zadbać o to, żeby widzieć i być widocznym. To w gruncie rzeczy prosta sprawa, którą często należałoby postawić nawet wyżej niż wymianę opon.
Sprawdź też, czy w aucie masz trójkąt i kamizelki. Zgoda, te ostatnie nie są wymagane przepisami, ale serio? Zamierzasz twierdzić, że za 6-10 złotych nie warto stać się lepiej widocznym, jeśli auto się zepsuje i trzeba będzie wyjść ocenić sytuację? Poważnie: kup po kamizelce dla każdej osoby (a najlepiej po jednej na miejsce z dowodu). To niewielki wydatek, a pamiętaj, że na przykład na autostradzie bez względu na powagę awarii, musisz opuścić samochód.
Wymiana oleju przed zimą może ułatwić silnikowi pracę w trudnych warunkach.
Stara szkoła mechaniki radziła raczej wymieniać oleje i filtry na wiosnę, bo zima jest czasem większego obciążenia, więc nie warto marnować dobrych materiałów eksploatacyjnych i płynów. I może przy silnikach starej generacji takie podejście było do wybronienia, ale dziś już niekoniecznie. Warto zastanowić się, czy właśnie nie warto by było ułatwić silnikowi pracę zimą w trudnych warunkach. Spora część auta i tak ma takie przebiegi, że wymiana oleju należy im się dwa razy w roku.
Tutaj szczególnie powinni być uważni użytkownicy diesli. Zamiast dolewać antyżelu do baku, wystarczy wymienić filtr paliwa (o czym i tak mało kto pamięta przy okresowych pracach konserwacyjnych) i tankować paliwo znanej jakości. Benzyniaki, z natury mniej kapryśne, też mają zimą ciężko, więc jeśli wiesz, że olej i filtry ciągną już resztkami sił, to może nie warto czekać do wiosny?
Zima daje w kość absolutnie każdemu elementowi samochodu. Warto więc przyjrzeć się sprawie bardziej kompleksowo. Punkty wyżej to były porady czysto techniczne, a teraz podpowiemy, co jeszcze możesz zrobić, żeby mieć pewność, że w sezon zimowy wiedzieć bezpiecznie na pełnej… prędkości.
Sprawdzenie stanu auta nie kosztuje wiele, a pozwala wcześnie wykrywać awarie.
Poza tym jednym dniem, uświęconym wpisem w dowodzie rejestracyjnym, do diagnosty warto też podjechać przed zimą. Sprawdzenie stanu zawieszenia i – a może przede wszystkim – hamulców będzie kosztowało 50 złotych, czasem 70, a czasem diagnosta wykona sprawdzenie za darmo. To mniej niż wjazd na podnośnik u mechanika, a będziesz mieć od razu informację o tym, czy auto faktycznie jest sprawne, czy może jakieś niespodzianki już się kroją.
To nie tak, że zimą cierpi tylko blacha. Wnosisz do środka śnieg, siadasz w mokrej kurtce – zadbaj o wnętrze. To oczywiste, że welurowe dywaniki z logo internetowego klubu miłośników marki wyglądają naprawdę ekstra, ale nie pachną fiołkami, kiedy przemokną. Jeśli często siadasz na fotelu mokry albo przewozisz w bagażniku rzeczy, które nie są czyste, to zabezpiecz tapicerkę pokrowcem, a podłogę na tyłach gumowym wkładem bagażnika albo nawet starym prześcieradłem. Zgoda – wygląda koszmarnie, ale odpada problem prania tapicerki.
Są cztery zasady utrzymania suchego wnętrza: wymień filtr kabinowy, nie wnoś wilgoci, włącz klimatyzację (nie chłodzi, ale osusza), a jeśli to zawiedzie: użyj pochłaniacza wilgoci. Specjalne wkłady do auta możesz kupić za 30-50 złotych, ale protip dla miłośników rozwiązań ultrabudżetowych: wystarczy zaszyć w niewielkim pokrowcu jakieś 0,5 litra kociego żwirku i też to zadziała. Dzięki temu, że w aucie będzie sucho, nie zacznie ono ordynarnie cuchnąć, a i problem z parującymi szybami się rozwiąże. W bonusie dostaniesz mniejszą ilość pleśni i innych drobnoustrojów, które nie lubią suchego powietrza.
Żeby przygotować samochód do zimy, nie trzeba stawać na rzęsach. Wystarczają naprawdę proste czynności. Prawdopodobieństwo awarii zimą nie jest szczególnie większe niż latem, ale każde nieplanowane zatrzymanie odczujesz dotkliwie: jest zimno, mokro, ciemno, wieje i pada, a często musisz wyjść poza ciepłe auto, żeby w ogóle zerknąć, co się stało. Żeby było łatwiej wykaraskać się z trudnej sytuacji, kup sobie dobre kable rozruchowe, nową linkę holowniczą, sprawdź, czy haki do holowania wkręcają się na miejsce (często gwinty są w kiepskim stanie).
Samodzielne holowanie wymaga w praktyce wprawy, ale zaczyna się od podstaw:
Pamiętaj, że holowany pojazd musi mieć sprawny układ kierowniczy i hamulcowy. Jeśli którykolwiek z nich nie działa prawidłowo, zostaje ci odstawienie auta do mechanika na lawecie.
Przypominamy też o całkowitym zakazie holowania pojazdów na drogach ekspresowych i autostradach oraz dodatkowych ograniczeniach prędkości: w terenie zabudowanym zespół może poruszać się z prędkością maksymalnie 30 km/h, a poza zabudowanym: 60.
Za dużo zasad? Za duży stres? Za duży ruch, żeby po raz pierwszy zorganizować sobie holowanie? Wezwij pomoc drogową!
Jest jeszcze coś, o czym warto pamiętać, wybierając się w nawet krótką zimową drogę. Tym pomijanym „wyposażeniem” są numery telefonów: do sąsiada, który podjedzie pożyczyć ci prądu albo podciągnąć auto do mechanika, na lawetę, po którą możesz zadzwonić, jeśli sąsiad zawiedzie. Zajrzyj na naszą stronę – Drogowi Pomocnicy są zawsze w gotowości, żeby usprawnić twoje auto albo zaholować je tam, gdzie tylko sobie tego zażyczysz. Zapisz nasz numer – jeśli z niego nie skorzystasz, będziesz szczęśliwy, ale lepiej się przygotować, niż później żałować.
Drogowi Pomocnicy Dagobert Lisiecki
ul. Nowolipie 29/11
01-002 Warszawa
Telefon: 720 300 500
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie