
Jak by nie patrzył i jak by nie liczył to w drugi dzień Świąt Wielkiejnocy wypada Dzień Dziennikarza. To właśnie tego dnia lejemy wodę i to bez jakiegokolwiek umiaru. Ale po kolei. Wracając w Wielki Piątek z zakupów spotkałam kolegę po fachu. Wpadliśmy na małe postne piwko, omawiając bieżące sprawy dzielnicy, założyłam się, że Krakowskie Przedmieście wygra z Wyspami Wielkanocnymi na pomniki. Potem chyba urwał mi się film ale nie jestem pewna. To taki film, o którym wszyscy piszą ale prawie nikt go nie widział. A ci co widzieli to raczej nie napiszą. Może i lepiej, że mi się urwał. Potem było wesele bo podobno była już niedziela. Ale wyszłam wcześniej koło szóstej rano bo mnie mdli po jajkach. Jak można jeść jajko z jajkiem bo czym innym jest jajko z majonezem? Tak to wychodząc pomyliłam drzwi toalety z drzwiami taksówki. Wszystko przez te jajka. Taksówka okazała się nie być taksówką a pan kierowca tylko osoby przewozi. Jak poprosiłam o paragon to się okazało, że robi to całkiem bezpłatnie bo w końcu są święta. Zresztą i sam samochód był jakiś dziwny. Wychodziło się z niego na czworakach. Po wysokim krawężniku poznałam, że to Nowy Świat. Tak sobie leżę, słuchając płyt chodnikowych i widzę to co widzę. Kura, zajączek i jajka. Ale skąd ten miś? W mordę misia! Chyba czas do domu. W końcu trzeba coś napisać. A może i polać...
Foto i rysunek: YARS
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie