Reklama

Poczta Polska świętuje Wielkanoc

Na Poczcie Głównej przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie czas, jakby się zatrzymał.

Święta Bożego Narodzenia minęły, za pasem Nowy Rok, a pocztowcy nadal informują swoich klientów, jak pracowali w trakcie Świąt Wielkanocnych w 2014 r. (sic !)

W sumie nie jest to dziwne obserwując, że zmiany w infrastrukturze Poczty Polskiej, nie idą w kierunku zmian na lepsze w jakości obsługi klientów.

Niedawno sam byłem zmuszony podreptać na pocztę przy ul. Filareckiej  celem odbioru listu poleconego. Pamiętam, że w lecie tego roku mój Urząd Pocztowy  pracował na przysłowiowe „pół gwizdka” w związku z trwającym generalnym remontem.

Wchodząc w progi tej zacnej instytucji zastanawiałem się, czy wraz z remontem udoskonalono też stosunek do klienta.

W przeszłości pamiętam, że będąc w placówce pocztowej,  nie mogłem się oprzeć się wrażeniu, że przed moimi oczyma nadal rozgrywa się słynna scena  przed okienkiem pocztowym z filmu Barej -  Miś.

Ściskając w ręku druczek pocztowy z informacją o nadejściu listu poleconego, w duchu kląłem na czym świat stoi listonosza, któremu nie chciało się wejść na drugie piętro i doręczyć mi listu, chodź tego dnia cały dzień byłem w domu.

Już od progu Urzędu Pocztowego rzuciły mi się w oczy nowe, pastelowe kolory  ścian, nowe kontuary, sofy dla klientów, jednym słowem „elegancja Francja”.

Niestety czar odnowionej poczty  prysł jak „bańka mydlana”, gdy przyszło mi czekać blisko półgodziny, by odebrać przesyłkę poleconą.

Z nudów obserwowałem panią za kontuarem, bez szyby oddzielającej ją od klientów ( to takie novum), zastanawiając się, po co utworzono trzy dodatkowe stanowiska do obsługi klienta, w których nikt klientów nie przyjmował?

Co prawda, raz na jakiś czas, z zaplecza wybiegała jakaś pani, która wykonując iście baletowe figury przemieszczała się z jednego pomieszczenia do drugiego w sobie tylko znanym celu ( a może bez celu?).

Już miałem dać za wygraną i wrócić do domu, gdy na tablicy świetlnej wyświetlił się mój numerek  i głos w tonacji Kaszpirowskiego poinformował mnie, bym udał się do stanowiska nr 1, jak sądzę, to tak na wszelkie przypadek, gdybym nie zauważył, że jest czynne tylko jedno stanowisko obsługi klienta.

Pani urzędniczka zerknęła na monitor, który stał przed nią i zaczęła szukać mojej przesyłki.

Jedna szuflada – nie ma. Druga szuflada nie ma. Trzecia szuflada, ten sam efekt. Gdy zabrakło szuflad do otwierania, czynność została powtórzona tylko w kolejności odwrotnej.

Po około 10 minutach nerwowego szukania, do moich rak trafiła koperta z, jak sądziłem,  ważną zawartością.

Niestety okazało się, że to kolejna firma szukająca przysłowiowych „jeleni”, informująca mnie, że zostałem wylosowany do odebrania nagrody pod warunkiem, że stawię się w dniu tym i tym w miejscu takim i takim.

Podarłem kopertę w raz z szemraną ofertą i wyrzuciłem do kosza.

Sumując, by odebrać wątpliwej jakości przesyłkę, zmarnowałem blisko czterdzieści minut. Jednakże są i pozytywne aspekty  tego straconego czasu.

Mogłem dokładnie się przyjrzeć efektom remontu mojej poczty, kontemplując gipsowe, kolorowe ścianki, nowe kontuary i towar wszelaki wystawiony frontem do klienta.

Jednak nachodzi mnie smutna refleksja nad tym, co zobaczyłem w moim Urzędzie Pocztowym.

Czasy się, zmieniają. Niedługo człowiek ma stanąć na Marsie a Poczta Polska została w minionym systemie i nadal gra w filmie Barei. Tyle tylko, że ściany są kolorowe.

I jak tu się potem dziwić, że Poczta Główna, oczekując na nadejście 2015 roku, informuje swoich klientów, jak pracowała w Wielkanoc 2014 r.?

 

Ramzes Warszawski

FOT: Sergiusz Kornatowski

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Portal Warszawa centrum




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do