Reklama

Proces po tragedii na Trasie Łazienkowskiej. Część oskarżonych wyjdzie z aresztu

W stołecznym sądzie zapadły nowe decyzje dotyczące jednej z najgłośniejszych spraw drogowych ostatnich lat. W czwartek odbyła się kolejna rozprawa w procesie dotyczącym tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w wyniku którego we wrześniu 2024 roku zginęła jedna osoba, a kilka zostało rannych. Emocje wokół sprawy wciąż są ogromne - zarówno z powodu dramatycznych okoliczności zdarzenia, jak i zachowania niektórych uczestników tuż po wypadku.

Zmiana środka zapobiegawczego

Podczas czwartkowego posiedzenia w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście sędzia rozpatrzył wnioski obrońców czterech oskarżonych: Mikołaja N., Damiana J., Macieja O. i Kacpra K. Po analizie materiału dowodowego zapadła decyzja o uchyleniu wobec nich tymczasowego aresztu. Zamiast tego sąd nałożył dozór policyjny, zakaz opuszczania Warszawy oraz zbliżania się do jednego ze świadków. Warunkiem odzyskania wolności jest wpłacenie poręczenia majątkowego w wysokości 75 tysięcy złotych w ciągu siedmiu dni.

 

Główny oskarżony pozostaje za kratkami

Inaczej sąd potraktował głównego oskarżonego - Łukasza Żaka. Ze względu na „wysokie prawdopodobieństwo, że to on był sprawcą wypadku”, sędzia zdecydował o przedłużeniu wobec niego tymczasowego aresztu.

W czasie rozprawy przesłuchano kolejnych świadków, w tym osoby, które jako pierwsze udzielały pomocy poszkodowanym oraz funkcjonariusza policji. Ich relacje rzuciły nowe światło na przebieg zdarzenia i zachowanie uczestników wypadku.

 

Relacje świadków: chaos i brak reakcji

Jedna z przesłuchanych kobiet zeznała, że tuż przed kolizją dostrzegła „białe auto poruszające się z dużą prędkością”. Dodała, że słyszała, jak niektórzy mężczyźni stojący w pobliżu rannej kobiety mówili, by „jej nie dotykać”. Z jej zeznań wynika, że osoby te nie udzielały pomocy, a jedna z nich próbowała się zdystansować od wypadku. Inni świadkowie - mężczyzna wraz z synem i jego kolegą - relacjonowali natomiast dramatyczne próby ratowania zakleszczonych w pojeździe osób, w tym dzieci.

 

Napięta atmosfera na sali sądowej

W trakcie przesłuchań emocje sięgały zenitu. Główny oskarżony opuścił salę, tłumacząc, że nie zamierza „słuchać kłamstw”. Policjant, który przewoził jednego z oskarżonych do szpitala, zeznał z kolei, że mężczyzna „konsekwentnie zaprzeczał, jakoby znał ranną kobietę, z którą podróżował”.

 

Kolejne etapy procesu

Proces trwa, a następna rozprawa została wyznaczona na 21 listopada. Łukaszowi Żakowi grozi od 5 do 30 lat więzienia. Do tej pory przyznał się do kierowania pojazdem i przekroczenia prędkości, zapowiada jednak, że pełne wyjaśnienia złoży na dalszym etapie postępowania.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Portal Warszawa centrum




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do