
W siódmym meczu w europejskich pucharach Legia zaliczyła swoje szóste zwycięstwo. Złota pasja piłkarzy z Łazienkowskiej trwa nadal.
Przez blisko godzinę piłkarze Henninga Berga, nie potrafili swojej przewagi z boiska przełożyć na wynik meczu. Męczyli się okrutnie a z nimi cały stadion, żywiołowo dopingujących warszawską drużynę kibiców. W 58 minucie spotkania Kucharczyk pomknął lewym skrzydłem, wpadł w pole karne, zobaczył Radovicia i mu dograł tak, że ten mając przed sobą tylko bramkarza, trafił bez problemu do siatki rywali. Mimo, że doświadczeniem Legioniści bili rywali na głowę, na boisku nie było tego widać. Mistrzowie Polski nie wiedzieli, jak radzić sobie z dobrze ustawionym przeciwnikiem. Długo wydawało się, że Belgowie wytrącili legionistom wszystkie atuty z ręki. Zawodziła skuteczność. Michał Żyro nie trafił praktycznie do pustej bramki z 12 metrów. Zawodnicy z łazienkowskiej indywidualnymi rajdami na bramkę Belgów, próbowali podwyższyć wynik spotkania. Próby dryblingu wyglądały na akty desperacji. Bezskutecznie. Fatalnie było z wykorzystaniem sytuacji ze stałych fragmentów gry. Gołym okiem widać, ze ten element sztuki piłkarskiej nie jest domeną zawodników z Łazienkowskiej.
Na szczęście Legia powoli staje się drużyną, która w Europie zaczyna umieć sobie radzić, kiedy wybitnie nie idzie. W pucharach wygrali już szósty mecz z rzędu, nie licząc meczu zweryfikowanego jako walkower dla drużyny Celtiku.
Zespół Berga zrobił pierwszy krok ku fazie grupowej. Zostało pięć, ale ten wczorajszy było ponoć najważniejszy. Tak przynajmniej twierdzą komentatorzy, którzy ponoć znają się na piłce nożnej.
Grzegorz Wysocki
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie