
Technikum samochodowe nr 2 im. Czesława Orłowskiego przy ul. Stawki a właściwie Marchlewskiego 69, wrzesień 1980 r. W ławkach a raczej kabinach w pracowni do języka rosyjskiego ściśnięci, jak "sardynki w puszce", siedzą przyszli technicy samochodowi. Ilu z nich po latach, będzie pracowało w zawodzie? Prawie nikt.
Nie wszyscy dotrwają matury. Ilu nas wówczas było? 35 a może 32?, nie pamiętam. Kilka dni wcześniej w całym kraju zakończyły się strajki rozpoczynając karnawał Solidarności. O czym wtedy myśleliśmy? Jakie mieliśmy marzenia, plany na przyszłość o ile takie plany może mieć 15 – latek. Zapewne prawie wszystkich przygnała do tej szkoły pasja do samochodów. Pisze prawie, bo byli wśród nas również tacy, których nie interesowała mechanika. Dlaczego się znaleźli w tej szkole? Z bardzo prostego powodu. Mieć prywatny warsztat samochodowy a najlepiej blacharsko – lakierniczy to było w czasach komuny naprawdę coś. Niejeden z rodziców planował przyszłość swojego syna, kierując się zwykłym pragmatyzmem. Kto wówczas myślał, że za niespełna dziesięć lat, świat do którego byliśmy przygotowywani by żyć, obróci się w gruzy, a na nich powstanie nowa rzeczywistość polityczna i gospodarcza?
Od momentu ukończenia szkoły minęło 30 lat. Nie wszyscy dojadą na spotkanie zorganizowane z tej okazji w Kompani Piwnej na Podwalu w Warszawie. Zabraknie wychowawczyni klasy profesor Maćkowskiej, która odeszła od nas parę lat temu. Nie żyje już kilkoro innych nauczycieli naszej klasy.
Zastanawiałem się mocno nad tym, czy wybrać się na ten swoisty zjazd absolwentów. Pytałem się sam siebie, co łączy mnie z osobami, które na pytanie co u ciebie, nadal utożsamiają się z odpowiedzią: po staremu, bez zmian, jakoś leci? Moje doświadczenie życiowe pokazuje, że prawdziwe przyjaźnie, jeśli miały przetrwać próbę czasu, przetrwały do dzisiaj. W technikum samochodowym, znaleźliśmy się przypadkowo, nie mieliśmy na to wpływu. Znajomości szkolne miały z założenia przymusowy charakter. Kwestia lubienia czy nielubienia się, dawnych urazów lub całkowitej obojętności nie ma znaczenia. Jednym z powodów spotkania miało być to, że przez 5 siedzieliśmy się w tej samej klasie. Obawiałem się, że nasze spotkanie po latach, może wyglądać sztucznie, wspominając stare dzieje będziemy ślizgać się po powierzchni tego, co tak naprawdę dzieje się w naszym życiu.
Czasami na tego typu zloty klasowe gna nas ciekawość - komu się powiodło, jak się komu żyje, kto jak dziś wygląda. Spotkanie po 30- latach podświadomie skłania do odpowiedzi na pytanie czy coś osiągnąłem, czy odniosłem sukces, co zostało z moim planów? Czasami na takie wystawianie naszego życia na "aukcję" nie mamy ochoty.
Jak było w przypadku absolwentów technikum samochodowego rocznik 80, którzy po latach spotkali się przy piwie? Zapewnie każdy z nich przeżywał spotkanie na swój własny sposób.
Ja ze swojej strony patrząc na rysy naszych twarzy, na których upływający czas pozostawił niezatarte piętno mogę powiedzieć – „to se newrati pane Hawranek”
Ramzes Warszawski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie