Reklama

Dobroczynność w dawnej Warszawie. Szpital dziecięcy

Wrażliwość społeczna jest wyznacznikiem kultury każdego społeczeństwa. Żyjemy w kraju, gdzie niedostatek i nędza były czymś naturalnym wynikającym nie tylko z braku zaradności jednostek, ale i niedorozwoju gospodarczego jaki towarzyszył nam przez wieki. Dlatego   zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju instytucje dobroczynne było u nas szczególnie duże.  Zaborcze rządy nie były skłonne do finansowania placówek, które w państwach cywilizowanych powstawały spontanicznie i były finansowane z funduszy publicznych jako zdobycze społeczne. My widoków na taką sytuację długo nie mieliśmy, nic więc dziwnego, że tę sferę aktywności od początku wzięli na siebie ludzie zamożni, wywodzący się z warstw arystokratyczno-ziemiańskich i przemysłowych, dysponujący znacznym kapitałem. Tak    rodziły się: szpitale, sierocińce, ośrodki dla przewlekle i nieuleczalnie chorych, zakłady dla upośledzonych oraz kalek, prowadzone początkowo wyłącznie przez kościoły. Kiedy kobiety masowo zaczęły podejmować pracę zarobkową zaszła konieczność zakładania żłobków oraz przedszkoli. Dzięki inicjatywie i pieniądzom społecznym, pozyskiwanym drogą zbiórek,  powstała też nie jedna szkoła, biblioteka czy świetlica. Wraz z rozwojem świadomości      społecznej, nasilającą się edukacją, instytucji pomocowych, służebnych człowiekowi przybywało, stawały się one niezbędne dla funkcjonowania normalnego społeczeństwa.

W takich okolicznościach w 1869 r. powstał w Warszawie przy ul. Solnej, między Elektoralną a Leszno, pierwszy szpital przeznaczony wyłącznie dla dzieci. Niestety dość szybko zaszła konieczność jego powiększenia i modernizacji. Stało się to możliwe dzięki gronu światłych obywateli wśród, których na wymienienie zasługują: Aleksandra hr. Potocka, Anna hr. Branicka i Xawery hr. Branicki z Wilanowa, a także Natalia Wysiekierska, Konstanty Górski, Ambroży Zaborowski, Władysław Mianowski, Ludwik Kolnarski i Konstanty  Gruszecki, którzy zebrali fundusze na budowę nowego szpitala dziecięcego przy ul.        Aleksandria (Śródmieście Północne – daw. jurydyka) w cieniu powstałego tu wcześniej, bo w latach 1820-1823 pałacu Staszica. Projekt sporządził architekt Julian Ankiewicz, a pewne zmiany w nim wprowadził nadzorujący wykonawcę budowniczy gubernialny – Franciszek Tournelle. Nowy szpital wybudowano w latach 1873-1874. Składał się z jednopiętrowego budynku głównego, z dwiema dwupiętrowymi oficynami, wolnostojącego pawilonu chorób wysypkowych i budynku gospodarczo-magazynowego. Znalazło się w nich miejsce na mieszkania dla dyrektora i stałego dozorcy oraz pokoje dla personelu pomocniczego i służby.

Naczelnym lekarzem i zarazem dyrektorem został dr Antoni Sikorski, przy którym  funkcje ordynatorów pełnili doktorzy: Leon Dudrewicz, Józef Peszke, Alfons Malinowski, Władysław Garliński. Lekarzem dyżurnym został Ludwik Rabek, funkcję kapelana pełnił ks. Ignacy Gliński. Te i inne informacje czerpię z obszernego artykułu zamieszczonego w poczytnym Tygodniku Ilustrowanym nr 38 (247) z 10 września 1894 r., gdzie m.in. czytamy: … wstępując w progi tej instytucji, człowiek zostaje owianym atmosferą dziwnie miłą, dobrą, macierzystą, nie przypominającą wcale zwykłych, szpitalnych sal z odorem jodoformu lub karbolu. Na kurytarzach widnych i czystych widzi się niekiedy konie na  biegunach, małe  stoliczki, zabawki dziecinne. W salach obszernych, gdzie we dwa rzędy  ustawiono dziesięć łóżek, dostatnio zasłanych, napotyka się żywe, bujne kwiaty na szerokich oknach, skąd zieleń świeża już sympatyczne wywołuje w gościu wrażenie.

Już w 1874 r. leczonych tu było 423 pacjentów, spośród których zmarło 39, a pozostali zostali wyleczeni. Koszt utrzymania jednego pacjenta dziennie wynosił 53 kopiejki,       natomiast 1 łóżko w skali roku generowało koszt w wysokości 151 rubli. Wchodziły w to wydatki na całodzienne wyżywienie, badania z diagnostyką, leczenie, ewentualne zabiegi operacyjne oraz koszty leków specjalnie wykonywanych w szpitalnej aptece. Wzorem szpitali w państwach protestanckich, istniały łóżka imienne, ufundowane przez sponsorów, mające wieczyste depozyty złożone na procent w banku, przeznaczone na koszty leczenia             niezamożnych pacjentów, których rodziny nie były w stanie sprostać kosztom pobytu w   szpitalu oraz zabiegów leczniczych. Wbrew pozorom owe łóżka nie oczekiwały na            fundatorów, bo ci, jako ludzie zamożni mogli opłacić kompleksowe leczenie we własnym domu, wraz z zabiegiem chirurgicznym, co było w tamtym czasie dopuszczone przepisami. Katolickie placówki dobroczynne, w tym placówki służby zdrowia, rzadko dopuszczały    możliwość korzystania z nich nie-wyznawców. Dostępne dla wszystkich, bez różnicy        wyznania, były jedynie instytucje protestanckie, gwarantujące w swoich statutach korzystanie z ich usług również osób spoza kręgu wyznaniowego, bez różnicy statusu materialnego,  czyli niezamożnych.

Pod koniec 1893 r. naliczono ogółem 18.341 dzieci, które skorzystały z usług tej    placówki. Utrzymanie łóżek imiennych z funduszem wieczystym na roczny procent               zdeponowanym w banku pozwalało na leczenie dzieci pochodzących z rodzin niezamożnych. Łóżek tych było wtedy 36, a fundusz na nie złożony sięgał 57.888 rb. i 93 kopiejek. W dniu 23 września wymienionego roku szpital dziecięcy wszedł w 25 rok swego istnienia. Po     odzyskaniu niepodległości ul. Aleksandria została przemianowana na ul. Mikołaja Kopernika – tym sposobem placówka zyskała nowy adres. Burze dziejowe oszczędziły historyczne       budynki stojące obok pałacu Staszica, po wojnie siedziby Polskiej Akademii Nauk. Dzisiaj w starannie wyremontowanych i zmodernizowanych wnętrzach leczone są kolejne pokolenia małych pacjentów z Warszawy ale i kraju.

Tadeusz Władysław Świątek

I l u s t r a c j e:

1. Ogólny widok szpitala dziecięcego. Fot. z Tygodnika Ilustrowanego nr 38 (1894).

2. Sala chorób wewnętrznych dra Dudrewicza. Fot. z Tygod. Ilustr. Nr 38 (1894).

3. Dr Antoni Sikorki – naczelny lekarz szpitala dziecięcego. Fot. jw. (1894).

4. Pawilon chorób wysypkowych szpitala dziecięcego. Fot. jw. (1894).

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Portal Warszawa centrum




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do