
Gdy w 1997 r., ówczesny Prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton odwiedził Polskę, to można było odnieść wrażenie, że na Plac Zamkowy stawiła się cała Warszawa. Nie było dosłownie gdzie szpilki wcisnąć.
Ci co brali udział w tym wydarzeniu pamiętają, że nawet sąsiadujące z Placem Zamkowym uliczki były zapchane ludźmi. W pamięci pozostanie niezwykle serdeczna atmosfera, jaką zgotowali mieszkańcy Warszawy prezydentowi USA. Nad całym placem powiewały polskie i amerykańskie sztandary. Ludzie głośno skandowali nazwisko amerykańskiego prezydenta. Od staromiejskich kamieniczek odbijało się głośne skandowanie - USA, USA.
Od tamtych wydarzeń minęło 17 lat. Niestety z tamtej atmosfery nic nie zostało. Trudno wyrokować, dlaczego tak się stało. Na pewno nie bez znaczenia był fakt, że wizyta prezydenta odbywała się w środku tygodnia i o bardzo wczesnej porze, jak dla ludzi, którzy przeważnie o tej porze są w pracy. Innym powodem, niewiadomo czy nie decydującym, były podawane przez jedynie „słuszną” gazetę informacje, jakoby dla ludzi bez zaproszeń przygotowano mały sektor na wysokości kościoła Św. Anny, który miał pomieścić około 200 ludzi. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mogło się tam pomieścić parę tysięcy osób. Niestety, by dostać się do tego sektora należało przejść kontrolę osobistą. Policja pod czujnym okiem funkcjonariusza z ochrony prezydenta Obamy, drobiazgowo sprawdzała zawartość toreb i plecaków. Nic więc dziwnego,że gdy przed Zamek Królewski przybyli prezydenci obydwu krajów, do sektora udało się dostać tylko nielicznym szczęśliwcom. Najbardziej widoczną grupą narodowościowa byli Ukraińcy, którzy z flagami licznie stawili się na spotkanie z prezydentem Obamą. Żal, że polskich sztandarów można było policzyć na palcach jednej ręki. Pomijając te smutne fakty, należy przyznać, że amerykański prezydent wygłosił bardzo dobre i zdecydowane przemówienie, które zostało przyjęte entuzjastycznie przez Polaków, a także Ukraińców. Niestety tego samego nie można powiedzieć o słowach naszego prezydenta. Przesłanie, które wygłosił Bronisław Komorowski było miałkie, bez konkretów, same ogólniki i frazesy.
Witaj Warszawo, Witaj Polsko.
Tymi słowami rozpoczął Barack Obama swoje wystąpienie.
"Przybyłem, by potwierdzić nasze ciągłe zaangażowanie w bezpieczeństwo Polski, ona nigdy już nie będzie samotna - zapewnił Barack Obama. "Stoimy ramię w ramię, teraz i zawsze" - dodał.
Nie wolno nigdy zapomnieć, że iskra dla dużej części rewolucyjnych zmian w Europie w 1989 roku przyszła od was, z Polski - powiedział prezydent USA Barack Obama
"Wiem, że przez całe wasze dzieje Polacy byli porzucani przez przyjaciół w godzinie próby" - zwrócił się do Polaków Obama.
Zapewnił, że przybył do Warszawy w imieniu Stanów Zjednoczonych Ameryki i NATO, by potwierdzić ciągłe zaangażowanie tych sił w bezpieczeństwo Polski. Dodał, że artykuł 5 Traktatu Waszyngtońskiego jest jasny: atak na jeden kraj sojuszu jest atakiem na wszystkie.
"Mamy święty obowiązek bronienia waszej integralności terytorialnej, co zrobimy. Stoimy ramię w ramię, teraz i zawsze, za wolność waszą i naszą" - zapewnił Obama.
"Zwycięstwo wyborów 1989 roku nie było rzeczą pewną. Było ukoronowaniem stuleci walki Polaków (...), pokoleń Polaków, którzy powstawali walcząc o niepodległość. Żołnierzy, którzy odpierali inwazję ze wschodu i z zachodu" - stwierdził amerykański prezydent.
Podkreślił, że walczący o wolność Polacy byli "prawowici pośród narodów świata". "To m.in. Jan Karski, który zaryzykował wszystko, aby uratować niewinnych od Holokaustu, to bohaterowie getta warszawskiego, którzy nie poddali się bez walki (...). To Armia Krajowa, która walczyła, nawet gdy Warszawa została zrujnowana" – powiedział Barack Obama.
"Jest to niesamowita opowieść. Opowieść tego narodu przypomina, że wolność nie jest czymś co dostaje się za darmo (...) Błogosławieństwo wolności jest czymś, na co trzeba zasłużyć i odnowić w każdym pokoleniu, także naszym" - stwierdził Obama.
Prezydent USA mówił, że rosyjska agresja na Ukrainę przypomniała, że nasze wolne narody nie mogą być obojętne w walce o Europę wolną i pokojową. Dodał również, że "musimy stać ramię w ramię z tymi, którzy chcą wolności".
Odnosząc się do przemówienia prezydenta Bronisława Komorowskiego, zaznaczył, że demokracja "to o wiele więcej, niż tylko wybory". "Prawdziwa demokracja, prawdziwy dobrobyt, stałe bezpieczeństwo, to nie są rzeczy, które można dostać, albo otrzymać. Należy je zbudować od podstaw, od wewnątrz" – z mocą zaznaczył Obama.
Swoje przemówienie zakończył słowami „Nie ma wolności bez Solidarności. Dziękuje Polsko. Niech Bóg błogosławi Polskę i Amerykę. Niech Bóg błogosławi nasz sojusz.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie